Antybiotyki w mięsie - czy musimy je spożywać?

Komunikat czeskich służb weterynaryjnych
Służby weterynaryjne ostrzegają przed spożywaniem mielonego mięsa wieprzowego z partii nr 207237. Towar dostarczyła do sklepów sieci Lidl 3 października czeska firma Maso Uzeniny Policzka. Data przydatności do spożycia określona została na 10 października.
Czescy lekarze weterynarii nakazali jednej z sieci handlowych wycofać prawie 17,5 tony mielonego mięsa wieprzowego z Polski, w którym znaleziono 60 razy więcej antybiotyków, niż pozwalają przepisy. Osoby, które nabyły produkt, powinny zwrócić go do sklepu. Stosowanie antybiotyków w hodowli zwierząt zostało niejako wymuszone poprzez rozwój hodowli przemysłowej zwierząt. Antybiotyki podaje się zwierzętom z powodu złych warunków, w jakich są hodowane. Ogromny ścisk, brak dostępu do świeżego powietrza, przewlekły stres, zamykanie w ciasnych klatkach — to wszystko sprawia, że ich odporność spada, a bakterie mają idealne warunki do rozprzestrzeniania się i przenoszenia infekcji z jednego zwierzęcia na kolejne.
Zamiast poprawić warunki życia, problem próbuje się rozwiązać za pomocą antybiotyków. Zwierzętom podawane są tony leków, by zminimalizować straty w stadzie. Stosowanie antybiotyków w hodowli powinno być ograniczone do sytuacji, w których zwierzęta faktycznie wymagają leczenia. Jeśli w stadzie, które liczy często tysiące osobników, stwierdza się chorobę u jednego z nich, antybiotyki podaje się profilaktycznie wszystkim. Takie praktyki to ogromne zagrożenie dla zdrowia ludzi. Częste stosowanie antybiotyków sprawia, że bakterie “uczą się”, jak się przed nimi chronić i wytwarzają tzw. antybiotykooporność. Rosnąca antybiotykooporność bakterii powoduje, że antybiotyki, które do tej pory skutecznie zwalczały choroby, nagle przestają działać, a infekcje u ludzi — nawet te do tej pory niegroźne - stają się coraz trudniejsze do wyleczenia. Przeciwbakteryjne antybiotyki podawane dla zysku zupełnie zdrowym zwierzętom doprowadziły do powstania lekoopornych superbakterii, które stały się nie tylko zagrożeniem zarówno dla trzody i drobiu, które je zażywały, ale i dla ludzi. Nawet niewielkie dawki antybiotyków mogą bowiem mieć wpływ na nasz system odporności. Na dodatek ucierpiała przez nie gleba i woda, do której przenikały pozostałości szkodliwych substancji.
Czy jest wyjście z tej sytuacji?
Na pewno nie powróci to co było dawniej, kiedy każdy gospodarz na wsi hodował w swojej zagrodzie kilka świnek, krówek i stadko drobiu. Zwierzęta te żywiły się wyłącznie pokarmem naturalnym, a odporność na choroby gwarantowała im sama natura poprzez bogatą w zioła dietę i zróżnicowanie pokarmu.
Pogoń za zyskiem ze strony hodowców i parcie na niskie ceny ze strony konsumentów wymuszają obecny kompromis którego efektem są coraz częstsze komunikaty jak ten który zacytowaliśmy na wstępie. Wiele wskazuje na to, że jeśli władze nie zdecydują się na skuteczniejsze działania w kwestii ograniczenia stosowania antybiotyków w hodowli zwierząt, sprawy w swoje ręce będą musieli wziąć konsumenci. To oni bowiem decydują osobiście jakie mięso kupują i jaki to ma wpływ na ich zdrowie. Jeżeli zaczną ograniczać zakupy mięsa z przemysłowych hodowli i będą w stanie zapłacić nieco więcej za dobrej jakości mięso z mniejszych hodowli może to spowodować spore zmiany z biegiem czasu i w miarę przybywania takich konsumentów.
Jest szansa że zacznie powstawać wiele mniejszych hodowli zwierząt jako alternatywa dla hodowli przemysłowych, które potrafią zastosować inne niż antybiotyki metody nabywania przez zwierzęta odporności. W Skandynawii stosuje się na przykład dodawanie ziół do pasz zwierzęcych jako naturalnego zamiennika środków chemicznych. Mniejsza hodowla to również lepsze warunki dla zwierząt, mniejszy ścisk i stres, co samo w sobie powinno ograniczać stosowanie antybiotyków do niezbędnych przypadków.
Alternatywą dla konsumentów są hodowle ekologiczne gdzie zwierzęta w ograniczonych ilościach żyją w zgodzie z naturą i spożywają tylko to co ona sama wyprodukowała. Hodowle ekologiczne są również certyfikowane i pod stałą opieką służb weterynaryjnych, jednak ich ilość jest niewielka a ze względu na ekstensywność hodowli cena takiego mięsa jest wysoka. Mimo tego jest coraz więcej konsumentów świadomie wybierających mięso bez antybiotyków z takich hodowli.
Śmiało można więc stwierdzić, że jako konsumenci możemy wpływać na hodowców zwierząt i to że ilość antybiotyków w mięsie wzrasta co roku jest pokłosiem tego że akceptujemy i kupujemy takie mięso. Częściowo wynika to z braku świadomości, częściowo jest to pogoń za najniższą ceną a do tego dochodzi koncentracja handlu produktami żywnościowymi w ręku wielkich sieci handlowych które kontraktują u hodowców wielkie ilości mięsa niskiej jakości za jak najniższą cenę. Może warto wziąć przykład z Amerykanów, którzy doprowadzili do tego, że przynajmniej na terenie Stanów Zjednoczonych w restauracjach popularnej sieci fast food zakazano stosowania mięsa pochodzącego od zwierząt, które leczono farmakologicznie? Czy my Polacy jesteśmy gorsi? Nie, tylko za mało staramy się naszymi decyzjami zakupowymi wpływać na wielkie sieci handlowe i akceptujemy to co nam serwują.